VP6DX - Komunikat nr 17

Eric K3NA: "kilka bardziej szczegółowych doniesień jak upłynęły minione dni:

Przede wszystkim przepraszamy, że nie opisaliśmy tego już wcześniej. Po prostu, byliśmy bardzo zajęci... W tej informacji opowiemy o najważniejszych zdarzeniach minionych dni.
 
Do niedzieli 03 lutego wszyscy operatorzy wyprawy pojawili się  w hotelu Sofite w Papeete, Tahiti... z wyjątkiem Robina, który był na M/V Bravehart, zakotwiczonym w Mangareva.
 
Po odespaniu zaległości spotkaliśmy się w poniedziałek z kilkoma miejscowymi krótkofalowcami podczas eleganckiego lunchu w restauracji. Jednemu z operatorów nie dotarł bagaż, więc spędził resztę popołudniu starając się kupić odpowiednie ubrania.
 
Wieczorem odbyło się krótkie zebranie organizacyjne i wszyscy poszli spać (niektórym "udało się" jeszcze podczas zebrania). Spowodowane to było różnicami czasu pomiędzy krajem macierzystym a czasem polinezyjskim. Już o 4-tej rano we wtorek opuściliśmy hotel dwoma mikrobusami udając się na lotnisko. Nasz lot do Mangareva rozpoczął się o 05:20, wraz ze wschodem Słońca. Szef statku, Nigel, powitał nas na lotnisku. Przybył z Japonii i razem z nami udał się na statek.
 
Nasz lot miał między-lądowanie na jakimś klasycznym mini-atolu, w kształcie koła, z pasem startowym samolotów. Po uzupełnieniu paliwa polecieliśmy dalej do Mangareva. Tam pas lotniczy jest na zewnątrz koła atolu. Na tym zewnętrznym atolu nikt nie mieszka. Wynajęliśmy taksówkę wodną aby przedostać się na zamieszkałą część wyspy. Zakotwiczyliśmy tuż obok M/V Bravehart, naszego domu na kilka następnych dni. Można to znaleźć na Google jako widok z satelity.
 
Przybyliśmy akurat w porze lunchu, więc wszystko było "nieczynne" ze względu na "sjestę". Zapakowaliśmy nasze bagaże i dostaliśmy wskazówki odnośnie bezpieczeństwa i zasad przebywania na statku (jak posługiwać się morskimi toaletami, prysznicami itp.). O 4 po południu biurokracja papierkowa była zakończona, statek wyciągnął kotwicę i wypłynęliśmy. Podczas 2 godzin przepływania przez lagunę zjedliśmy kolację. O 6 po południu, podczas zachodu Słońca, wypłynęliśmy z laguny na ocean.
 
Środa minęła bez wrażeń. Warunki pogodowe były sprzyjające i większość uczestników wyprawy tryskała humorem. Około północy minęliśmy wyspę Pictairn. Major wyspy oraz kilku jej mieszkańców wypłynęło na nasze powitanie i towarzyszyli nam burta w burtę gdy zbliżaliśmy się powoli w stronę wyspy. Załadowaliśmy świeże owoce i dużą ilość prętów bambusowych. Zostawiliśmy pocztę, zaopatrzenie w medykamenty dla mieszkańców wyspy. Zostawiliśmy podarek dla miejscowej szkoły: komputer z wideo-projektorem. Wszystko odbywało się w pospiechu i żegnani serdecznie przez majora wyspy odpłynęliśmy w dalszą podróż.
 
Wyspa Pictairn jest w połowie drogi pomiędzy Mangareva a Ducie. Czwartek upłynął na żeglowaniu przy spokojnym morzu, z długą łagodną falą, która pod wieczór stawała się coraz większa. O 9 rano w piątek okrążaliśmy już wyspę Ducie, szukając miejsca korzystnego dla rozładunku. Byliśmy u celu o jeden dzień wcześniej w stosunku do harmonogramu. M/V Bravehart zakotwiczył po wschodniej stronie wyspy. Od tej pory harowaliśmy fizycznie. Wiele setek kilogramów sprzętu i oporządzenia musieliśmy zabrać z wnętrz statku na pokład, następnie załadować do małych łódek i przetransportować na wybrzeże wyspy. Ku naszemu utrapieniu, odpływ wód nastąpił około lokalnego południa i nie można było dopłynąć do wyspy na odległość mniejszą niż 150 metrów. Dalej musieliśmy przenosić wszystko na naszych barkach, krocząc ostrożnie po koralowym podłożu w stronę brzegu wyspy. To była bardzo ciężka praca. Ale "nie ma zmiłuj się". Gdy małe łódki wracały do statku po następną partię sprzętu ci, którzy byli już na wyspie, musieli wszystko przenieść na "3 metrowy szczyt", aby zabezpieczyć przed falami.
 
W południe Słońce prażyło niemal pionowo z góry. To był "długi", upalny i bardzo trudny dzień roboczy. Późnym popołudniem zgromadziliśmy sprzęt pod przykryciem i zajęliśmy się budową namiotów i szałasów, a dopiero na samym końcu zjedliśmy kolację. W ciągu nocy było kilka tropikalnych ulew. Rano wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni, ale chociaż nie zmoczeni przez ulewy. Temperatura rano zachęcała do dalszej pracy.
 
Załoga M/V Bravehart była wprost fantastyczna. Podczas, gdy my przez całą sobotę i niedzielę pracowaliśmy na zbudowaniem stanowisk radiowych, oni zbudowali w tym czasie kuchnię polową, łaźnie polowe, stoły, prysznic w lagunie oraz toalety. Dwa zgrupowania stanowisk operatorskich są oddalone od siebie o około 1 kilometr. Toalety zbudowano w obu obozach. Załoga statku przetransportowała także bardzo ciężkie generatory prądo-twórcze, zapasy paliwa do agregatów oraz zapas wody pitnej. Za tę pomoc zaliczyliśmy załogę statku do grona pełnoprawnych uczestników naszej wyprawy. Towarzyszyli oni już wielu wyprawom krótkofalarskim (w tym poprzednim wyprawom na Ducie), więc wiedzą jakie są potrzeby ekspedycji i w czym mogą wspomóc wątłe siły uczestników wyprawy. Mają też stosownwą wiedzę i doświadczenie ku temu. Nigela, Niela, Matta, Bro oraz Teresę chciałoby się mieć za towarzyszy podobnych eskapad.
 
W niedzielę wieczorem prace instalacyjne były na zaawansowanym etapie, na tyle, że postanowiliśmy "pobawić się naszymi zabawkami". Rozpoczęliśmy 3 - 4 stacjami "sesję rozpoznawczą" (rozgrzewkę). Chcieliśmy sprawdzić zbudowane stanowiska radiowe oraz mieć chwilę przyjemności po ciężkiej harówce. Po nawiązaniu tysiąca QSO z całym światem "padliśmy" pokotem i stacje wyłączyliśmy aż do rana.
 
W poniedziałek o 7 wieczorem wystartowaliśmy z regularną pracą na wszystkich 7 stanowiskach operatorskich. Mając 13 operatorów oraz 6 członków załogi statku a z drugiej strony do obsłużenia 7 stanowisk operatorskich przez 24 godziny na dobę musieliśmy dokonać pewnych modyfikacji grafika.
Operatorzy ekspedycji pracują w następujący sposób:
     * 8 godzin pracy na radiostacji
     * 4 godziny odpoczynku
     * 8 godzin pracy na radiostacji
     * 8 godzin na sen.

W ten sposób można stworzyć 3 grupy po 7 operatorów i zapewnić ciągłą obsługę w eterze na wszystkich 7 stanowiskach operatorskich.
 
Dla "matematyków" wychodzi na to, że nasza doba ma 28 godzin. Po prostu, w każdym dniu kalendarzowym trzeba dodać po 4 godziny. W ten sposób "następna doba" rozpoczyna się z poślizgiem o kolejne 4 godziny. Po upływie 6 kolejnych dni każdy z operatorów będzie mógł pracować o każdej porze dnia i nocy, doświadczając warunków propagacyjnych charakterystycznych dla danej pory doby oraz do wszystkich rejonów świata.
 
Bro jest naczelnym kucharzem obozowiska a także kucharzem na statku. Śniadanie jest o 7 rano (później dla tych, którzy pełnią "wachtę" przy radiostacjach), lunch o 1 po południu, kolacja o 7 wieczorem. Zapasy są składowane w wodoszczelnych beczkach na brzegu wyspy. Wystarczają na kilka dni. Niemal codziennie załoga statku przywozi nowe zapasy żywności, paliwo oraz świeżą wodę. Świeże ryby są serwowane często na obiad oraz na kolację. Pożywienie jest urozmaicone i bardzo smaczne. Ale "spalamy" je pracując ciężko przy radiostacjach. Chyba nie przybędzie nam kilogramów.
 
Pogoda jest zazwyczaj  słoneczna, z nielicznymi obłokami. W południe jest bardzo upalnie. Sytuację łagodzi wilgotna bryza od oceanu. Mamy zapewne najbardziej unikalną łazienkę na całym świecie: na brzegu laguny, pokrytym białym piaskiem, z widokami na rybki pływające w oceanie. Pewnego popołudnia byłem "pod prysznicem" (pół wiadra wody uwiązanego do liny na trójnogu, wylewającej się przez plastykowy lejek na głowę delikwenta), gdy zauważyłem przyglądającą mi się 20 centymetrową rybę w lagunie. Nie wyobrażam sobie co ta ryba mogła "pomyśleć sobie o mnie". Ale, odpłynęła zanim zdążyłem spakować swoje mydło i ręcznik.
 
W namiotach jest dosyć gorąco. Staraliśmy się je zlokalizować wśród krzaków, ale są one dosyć rzadko rozsiane i trudno jest zachować cyrkulację powietrza bez wystawiania namiotu na silne wiatry. Dla operatorów, którym pora snu wypada w ciągu dnia, mamy brezentowe powłoki nad namiotami do spania ustawionymi w przewietrzanych wiatrem miejscach.
 
Śpimy po 3 osoby w dużych namiotach (wysokich na tyle, że nie trzeba schylać się) pod składanymi szałasami. Są wystarczająco komfortowe.
 
Wieczory są wprost WSPANIAŁE!!!. Olbrzymie rozgwieżdżone niebo, dostojny Księżyc widoczny obecnie aż do północy. Temperatury są wtedy przyjemne. W ciągu kilku nocy padało, krótko, ale tropikalnie ulewnie. Temperatura spadających kropel deszczu jest przyjemnie odświeżająca. Tylko dlaczego ten "prysznic jest tak krótki?". Pewnego razu stałem na takim deszczu zupełnie nago namydlony, a tu deszcz nagle przestał  padać. Życie jest "takie trudne", czasami.
 
Początkowo M/V Bravehart był zakotwiczony od strony wschodniej Ducie. Ale, gdy fale były coraz wyższe, przepłynął w ostatni wtorek na północną stronę, zawietrzną wyspy. Z tej samej przyczyny, w czwartek przeniósł się na stronę południowo-wschodnią. Podczas trwania przypływów, codziennie mają miejsce jeden lub dwa kursy łódki pomiędzy statkiem a wyspą uzupełniające zapasy niezbędne dla ekspedycji.
 
Mamy dwa obozowiska operatorskie. Są oddalone o około 1 kilometr i zlokalizowane na północnym owalu atolu. Można stosunkowo łatwo przejść pomiędzy nimi. Trzeba iść ostrożnie, zważając na ostre koralowe kolce, wyostrzone przez erozję. Grafik pracy operatorów ułożono tak, aby uniknąć spacerów w godzinach nocnych. Ale możliwe jest też przejście nocą, korzystając z latarki lub posiłkując się tylko światłem gwiazd.
 
Z operatorsko - sportowego punktu widzenia nasza ekspedycja jest wielkim sukcesem. Osiągnięte do tej pory rezultaty daleko prześcigają nasze najśmielsze oczekiwania. Nowe opracowania anten są najdoskonalsze i sprawują się wspaniale. Nowe transceivery K3 (Elecraft w USA), podczas ich pierwszej ekspedycji DX-owej, są super-doskonałe i ich producent jest "zasypany" falą nowych zamówień. Laptopy, radiowa sieć komputerowa WiFi oraz sieć łącznoąści wewnętrznej w zakresie mikrofalowym pomiędzy dwoma obozowiskami pracują bardzo dobrze. Agregaty prądo-twórcze Honda są paliwo-oszczędne i niezawodne.
Mamy za sobą 4 pełne doby pracy i tylko nieliczne drobne kłopoty. Nawiązaliśmy tyle QSO, że myślimy o rekordzie:
     * "rozgrzewka": 1034 QSO
     * Dzień 1: 17.026 QSO (to może być rekord dnia)
     * Dzień 2: 14.301 QSOs
     * Dzień 3: 13.728 QSO, w tym rekordowa godzina z 1200 QSO
 
W chwili gdy to piszę, mamy jeszcze 2 godziny do zakończenia 4 doby naszej pracy i za kilka minut osiągniemy liczbę 60.000 nawiązanych QSO. Gdy tempo zaczyna spadać, jest znak wyjątkowo skutecznego startu. Możecie sobie wyobrazić nasze dumne miny!!!
 
Dla porównania, 4 najbardziej skuteczne ekspedycje DX-owe:

     * Comoros Island - 2001 Feb - 168.722 QSO w ciągu 20 dni
     * Rodrigues Island - 2004 Mar/Apr - 153.113 QSO w ciągu 24 dni
     * St Brandon Atoll - 2007 Sep - 135.600 QSO w ciągu 21 dni
     * Swains Island - 2007 Jul/Aug - 117.205 QSO w ciągu 11 dni.

Planujemy pracować przez 14 do 15 dni, jeśli pozwolą na to warunki atmosferyczne.
 
Dosyć tych statystyk. Zapewniamy, że wszyscy czują się świetnie i poza małymi oparzeniami od Słońca nie było żadnych ran podczas rozładunki i budowania stanowisk. Na szczęście: nie ma dokuczliwych owadów i robaków. Mamy wielką przyjemność nadawania z tak pięknego i egzotycznego zakątka świata. Tę przygodę zapamięta każdy z nas do końca życia.
 
Więcej wieści później...
 
- Eric & company

Fotografie

Przeorganizowałem galerię zdjęć. Pod "DXpedition - FO" możecie zobaczyć zdjęcia podczas naszego pobytu na Tahiti, French Polynesia. Fotografie z rejonów, do których (normalnie) nie dociera nasza cywilizacja są pod The "DXpedition - *date*" gdzie *date* to data, gdy fotografie dotarły z Ducie do mnie.

6m Operation

Do tej pory brak wiadomości o rozpoczęciu pracy w tym paśmie amatorskim. Spodziewam się wieści w ciągu kilku następnych dni.

Donations lists on the website

Przepraszam za brak uaktualnień listy donatorów ekspedycji na naszej stronie Internetowej. Ale jest tyle rzeczy do zrobienia "natychmiast". Postaram się nadrobić zaległości w ciągu kilku dni.

Your QSO is not in the online log?

Może zdarzyć się, że brakuje niektórych QSO q logu dostępnym na naszej stronie Internetowej. Może to być spowodowane przekłamaniami podczas transmisji z Ducie na nasz serwer. Otrzymuję do 50 E-maili dziennie z prośbami o korekty znaków wywoławczych oraz o sprawdzenie czy jakieś QSO jest jednak w logu. Przepraszam, ale nie będę wykonywać żadnych korekt i wyjaśniam, że nie mam czasu aby sprawdzać prawidłowość znaków i danych QSO w logu ekspedycji. Jeśli brak Twojego znaku w logu ekspedycji, to staraj się zrobić nowe, pewne QSO z ekspedycją.
Dziękuję za zrozumienie.

Będziemy wdzięczni, gdyby wydawcy biuletynów DX-owych rozpropagowali tę informację jak najszerzej, by była ona powszechnie dostępna dla klubów i społeczności DX-owej."

Tłumaczył SP7HT.



Artykuł pochodzi z serwisu internetowego miesięcznika Świat Radio
http://www.swiatradio.com.pl/virtual/article.php?sid=1524
Zamieszczono: 17-02-2008. Dział: I.Ś.R - Wiadomości Dx-owe KF/UKF